W Polsce północna część kraju zwykle korzysta z wód podziemnych, chociaż są aglomeracje jak trójmiejska czy szczecińska, które korzystają z wód powierzchniowych, ale to wyjątki. Z kolei jeżeli chodzi o tereny górskie i podgórskie – tam spotykamy przede wszystkim wody powierzchniowe gromadzone zbiornikach, niekiedy malutkie ujęcia na źródłach. Każda sytuacja sprawia że mamy zupełnie inne podejście i inne problemy.
Zdaniem eksperta: Sprawa ochrony wód podziemnych jest sprawą podstawową dla naszej cywilizacji – prof. Tomasz Heese, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
“Nowe prawo wodne zmusiło wszystkich właścicieli ujęć wodnych do zrealizowania ważnych celów takich jak ustanowienie tak zwanej strefy ochrony czyli terenu ochrony bezpośredniej i wykonanie analizy ryzyka. Jeżeli z tej analizy wynikałoby, że musimy stworzyć strefę ochrony pośredniej, to również taki teren musi być wyznaczony. Tutaj już nie chodzi o to, kto te decyzje podejmuje, bo wszyscy właściciele ujęć wodnych o tym doskonale wiedzą, problem jest może nieco inny. Termin wykonania tego zadania minął 31 grudnia 22 roku, jednak z racji covidu przesunięto termin o 2 lata.”
W przypadku ujęć wód powierzchniowych pojawił się zupełnie nowy problem tak zwanego ryzyka bezpieczeństwa dostarczenia. W tej chwili analizy pokazują, że niektórzy mieszkańcy mogą przez kilka, kilkanaście dni w roku nie mieć dostarczanej wody.
“Oczywiście zasadniczo jakość wód podziemnych kojarzymy jako dobrą. W Polsce mamy taką sytuację, że większość głównych zbiorników wód podziemnych ma dobrą lub bardzo dobrą jakość i to tylko z pozoru nas może uspokajać. Dlatego, że oczywiście sytuacja hydrologiczna kraju się zmienia. Posiadamy bardzo wysublimowane metody technologii wody, używamy szeregu substancji i tu warto podkreślić, by te substancje czy ich resztki nie przedostawały się do użytkowników.”
Wiemy oczywiście że ilość wody do picia spada, co pokazują wskaźniki. To skutkuje tym, że zanieczyszczenie ma już inny charakter.
Skomplikowane analizy ryzyka
“Sytuacja może być taka, że np. 1 stycznia wojewoda wyda dla właścicieli ujęć wody pitnej nakaz przygotowania analizy ryzyka. Właściciel ma 30 dni, zgodnie z przepisami, by taką analizę przygotować. Problem polega na tym, że zdobycie kadry specjalistycznej, żeby wykonać analizę ryzyka hydrogeologii czy hydrologii dla ujęć wód powierzchniowych jest bardzo trudne. Przede wszystkim dlatego, że specjalistów na rynku jest bardzo niewielu a my nie kształcimy nowej kadry na uniwersytetach”.
Wróćmy jeszcze do stref ochrony pośredniej. Jej wielkość jest uzależniona od poboru wody ale oczywiście powinna pokrywać się z obszarem zasilania.
“Nie będę mówił o zakazach, bo to łatwo sobie znaleźć, te przepisy są prawodawstwie krajowym, ale chciałbym powiedzieć przede wszystkim o planowaniu przestrzennym dlatego, że brak stworzenia strefy pośredniej dzisiaj będzie skutkować tym, że gdy budownictwo się zbliży nam do ujęcia wody pitnej, lub powstanie jakiś zakład pracy (tak zwany cichy, a później się okaże że tam są składowane odpady niebezpieczne), pamiętajmy, że to wszystko może przedostać się do wód podziemnych. I co jest tu kluczowe – zanieczyszczenie źródła ujęcia wód podziemnych będzie się oczyszczać 25 – 30 lat – to jest taka perspektywa czasowa! To co się dzieje pod ziemią na głębokości 80 a czasami 120 metrów, to są takie powolne procesy. I jeżeli te zasoby zanieczyścimy, to już mamy katastrofę. Drugą sprawą o której trzeba pamiętać to to, że wszystkie ujęcia wody które są źle izolowane albo słabo izolowane, obowiązkowo muszą posiadać analizę ryzyka. Nawet gdyby ktoś uważał, że badania geologiczne pokazują, że tam jest jakaś izolacja naszego ujęcia wody, jest to jednak zachęcałbym do tego, żeby się nad tym pochylić”.
Profesora Tomasza Heese będzie można posłuchać podczas V edycji konferencji EKOGMINA 2023.